82 porodówki zostały zlikwidowane w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy – poinformowała dziś minister zdrowia Izabela Leszczyna. MZ nie będzie w najbliższym czasie podawać sztywnego limitu liczby porodów na szpital, ale liczy na to, że organy założycielskie dogadają się i zracjonalizują ich liczbę. Gdy porodówki nie będzie blisko rodzącej, dowozem jej mają zająć się karetki. Czy będzie to dodatkowe obciążenie?
Minister podkreśla, że utworzenie i utrzymanie dodatkowych zespołów ratownictwa medycznego będzie tańsze i lepsze niż utrzymywanie całodobowych oddziałów ginekologicznych lub innych zabiegowych np. chirurgicznych tam, gdzie ich obłożenie jest niewielkie. Tańsze dla podatników i NFZ, a lepsze może być dla pacjentów, którzy trafią do placówek realizujących wiele świadczeń.
– Z takich dodatkowych zespołów ratownictwa skorzystają poza tym nie tylko rodzące, ale wszyscy pacjenci – mówiła Leszczyna. – Obsłużą system dla wszystkich osób potrzebujących pomocy, wymagających zawiezienia do szpitala – dodała.
Poinformowała, że wiceminister Marek Kos pracuje nad zmianami w ratownictwie medycznym, w tym systemem, który pozwoli na to, żeby żadna „karetka nigdy nie odbiła się od jakiegoś SOR”. – Uspokajamy państwa ratowników, że nie będą mieli dylematu czy jechać do kobiety, której wydaje się, że rodzi, czy do kogoś innego – mówiła Leszczyna.
Wiceminister Jerzy Szafranowicz podkreślał, że reformie będzie towarzyszyć zmiana m.in. wielu aktów wykonawczych. Część dotyczyć będzie właśnie działania ratownictwa.
-Wszędzie tam gdzie zapadnie decyzja: likwidujemy porodówkę, kobiety będą rodzić w sąsiednim powiedzie lub chirurgia ostra zamieniona będzie tylko na planowaną, będzie dodatkowa karetka – mówiła Leszczyna. – Wszędzie tam musi być dodatkowy zespół ratowniczy, któremu płacimy za gotowość – podkreślała szefowa resortu zdrowia. Taka karetka będzie przypisana do danego szpitala. To element szerszej reformy mającej z części placówek stworzyć lokalne centra udzielające bieżącej pomocy.
– W 100 konkretach rządu nazwaliśmy takie placówki powiatowymi centrami zdrowia, które udzielają pomoc na miejscu. Może tam być tylko ZOL, może być np. chirurgia planowa, ale musi być zespół ratownictwa i karetka, która dowiezie go do najbliższego szpitala, gdzie ten człowiek dostanie pomoc – mówiła Leszczyna.
Podkreślano, że to też sposób na lepsze wykorzystanie kadr, ponieważ jak twierdzono, zwiększone limity przyjęć na studia lekarskie przełożyć się mają na lepszy dostęp do specjalistów dopiero za 10-11 lat. – To długi okres, więc musimy już teraz zaproponować lepsze wykorzystanie kadr – mówił Szafranowicz.
W MZ trwa spotkanie w sprawie ustawy o świadczeniach reformującej działanie szpitalnictwa. Rząd ma się nią zająć na posiedzeniu w kolejny wtorek.
źródło: cowzdrowu.pl
